Spis treści

sobota, 11 lipca 2015

"Powrót do domu" część 1.

Nieubłaganie zbliżał się pierwszy września, czas powrotu do domu, miejsca, gdzie wszystko było proste, normalne i magiczne. Właśnie tego potrzebowała, ale wiedziała, że już nic nie będzie tak jak wcześniej. Przecież zginęło tam tyle osób, uczniów i nauczycieli. Liczyła jednak, że znów poczuje się jak u siebie, bo teraz prawie wszędzie czuła się wyobcowana. Jedynym miejscem, gdzie czuła się normalnie było jej mieszkanko, które odziedziczyła w stanie nienadającym się do życia. Jedyną więzią, która łączyła ją z tym miejscem było to, że sama zadbała o to, żeby wyglądało tak jak ona chciała, żeby zawsze chętnie tam wracała. Właśnie w tym miejscu obudziła się we wtorek 25 sierpnia, dokładnie tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego. Dokładniej mówiąc obudził ją tępy stukot. W szybę stukała sowa, która zaraz po otworzeniu przez Hermionę okna wylądowała na jej łóżku. Mała płomykówka szybko podała jej zwitek pergaminu, który zapisany był drobnym, pochyłym pismem dobrze znanym gryfonce.

Szanowna Panno Granger!
Mam przyjemność powiadomić panią,że jako najlepsza uczennica na roku i prawdopodobnie w całej szkole, zostaje pani mianowana prefektem naczelnym w tym roku szkolnym. Więcej na ten temat dowie się pani w przedziale dla nauczycieli podczas drogi do szkoły. Wraz z gratulacjami i nadzieją na owocną współpracę, załączam pańską odznakę prefekta.
Dyrektor Szkoły Magii i
Czarodziejstwa w Hogwarcie
Minerva McGonagall


Wiedziała, że z pewnością będzie musiała pomóc dyrektorce, ale zawsze chciała zostać prefektem naczelnym. Prefektów naczelnych zawsze było dwóch i byli z różnych domów. Ciekawe, kogo ona będzie miała do pomocy.

*****
- Chłopaki! Przez was się spóźnimy! - krzyczała Ginny na swoich przyjaciół. Powinni być już na peronie, a oni nadal tkwili w Norze, gdzie spędzili ostatnie dni wakacji. Ron jako świeżo upieczony pracownik Ministerstwa Magii ze służbowym samochodem miał odwieść ich na miejsce i pojechać do pracy. Ten jednak mało się tym przejmował i chyba dążył do tego, żeby spóźnili się na pociąg. Wyszło więc tak, że o samochodzie nie mogło być mowy, więc tylko trójka aportowała się do Londynu wcześniej żegnając się z rudzielcem. Nawet jeśli trochę żałuje, że on już w tym roku nie wróci do Hogwartu, to musi przyznać, że praca w ministerstwie bardzo mu odpowiada. Pracował w departamencie przestrzegania prawa czarodziejów i szkolił się na aurora, co mu bardzo odpowiadało. Jednak miał zamiar widywać się z przyjaciółmi w Hogsmeade, co znacznie ułatwiał fakt, że uczniowie siódmych klas mają praktycznie nieograniczony dostęp do wioski. Gdy trójka gryfonów pewnie już wsiadała do pociągu, Ron zdecydował się wreszcie wyruszyć do pracy. Wsiadł więc do fioletowego samochodu ze znakiem ministerstwa i ruszył w drogę.
*****
- Ginny! Zajmij proszę przedział. Na śmierć zapomniałam, że muszę jeszcze iść do McGonagall!
- Jasne,wszystkim się zajmę, a ty leć!
 *****
- Chciała mnie pani widzieć, pani profesor. - Powiedziała Hermiona wpadając do przedziału dla nauczycieli.
- Witam, siadaj Hermiono, czekamy jeszcze na drugiego prefekta. - w tym momencie wszedł owy uczeń.
- Malfoy?!
- Granger?!
- Co ON tu robi?! - spytała ciut zbyt głośno gryfonka zwracając się w stronę dyrektorki
- Co ONA tu robi?! - spytał ślizgon wykonując ten sam gest
- PRZESTAŃ! - krzyknęli na raz.
- Przynajmniej tu się państwo zgadzacie...
- Pani profesor, z całym szacunkiem, ale chyba nie chce mi pani powiedzieć, że Malfoy został prefektem naczelnym. 
- Owszem, panno Granger, pan Malfoy będzie z panią dzielił te funkcję.
- Ale...
-Żadnych 'ale'! Tak samo będziecie dzielić salon i łazienkę. - dokończyła nauczycielka
- Przepraszam, ale ja się chyba przesłyszałem. - odezwał się blondyn
- Właśnie, pani profesor.
-  Nie przesłyszeliście się, będziecie mieli wspólny salon i łazienkę, ale osobne sypialnie.
- Ale...
- Nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu, to jest już postanowione.
Trzeba się w końcu pogodzić, macie dawać uczniom dobry przykład. O pannę Granger się nie martwię. Mam nadzieję, że pod pani wpływem pan Malfoy również stanie się bardziej odpowiedzialny. Co jakiś czas będziecie się stawiać w moim gabinecie, gdzie będziecie dostawać jakieś polecenia i będziecie składać sprawozdania ze swoich działań. Teraz proszę was o sprawdzenie wagonów i ewentualne zawiadomienie mnie.
- Dobrze, pani dyrektor
*****
- Co? Nie spodziewałaś się mnie, Granger. - spytał kąśliwie ślizgon
- Wal się Malfoy!
- Uhuhuu! Cóż za słownictwo u naszej pani prefekt!
- Chyba dawno nie oberwałeś w zęby co?
- Panna idealna coś chyba dzisiaj nie w humorku! - Hermiona mało subtelnie zignorowała ślizgona, bo wiedziała, że właśnie tym może go zdenerwować. Ten za to jeśli nie na głos, to cały czas drwił sobie z niej w myślach.
*****
 - Sprawdziliśmy już wszystkie przedziały.
- Ale...
- Ale sugeruję, że ślizgoni planują nielegalną imprezę.
- Chyba chciałeś powiedzieć gryfoni!
- Czy ty słyszysz co Mówisz, Malfoy?!
- Oczywiście! Gryfoni, a konkretnie twoi zidiociali przyjaciele!
- SPOKÓJ!!! Mieliście dawać dobry przykład, a nie się kłócić! - Hermiona skruszona przeprosiła nauczycielkę, natomiast Malfoy udał minę zbitego psa, za co dziewczyna zgromiła go wzrokiem. - Dobrze, w Hogsmeade zaprowadzicie uczniów do powozów, a sami pojedziecie ostatnim.
- Uhmm...
- Chciała coś pani powiedzieć, panno Granger?
- Nie, przepraszam. - powiedziała speszona
- Możecie wrócić już do swoich przyjaciół, miłej podróży! – prefekci podziękowali dyrektorce i wyszli z przedziału. Hermiona szybko ruszyła do Harry'ego i Ginny chcąc uniknąć rozmowy ze ślizgonem. Jak się później okazało spotkała tam też Nevilla i Lunę, która wypatrywała gnębiwtrysków w swoich nowych okularach wynalezionych przez jej ojca. Opowiedziała im ze szczegółami dzisiejsze spotkanie z Malfoy’em i McGonagall, choć oczywiście skupili się na tym pierwszym.
- Podsumujmy. Był wkurzający i irytujący, ale nie obraził cię ani razu. – stwierdziła Weasley’ówna.
- No… W sumie nie…
- Czy jesteś pewna, że to był Malfoy? – zadrwił Potter.
- Zamknij się Harry! Wiem co mówię! To z całą pewnością była ta cholerna, tleniona fretka! – Wypluła z siebie wkurzona gryfona, ale po chwili razem ze wszystkimi wybuchła śmiechem. Reszta drogi minęła im spokojnie i wesoło. Nie wspominali już więcej o ślizgonie, co w sumie cieszyło Hermionę.
*****
- Czy ktoś nie ma jeszcze swojego powozu? – krzyczała gryfonka wypatrując uczniów w oddali. Nagle poczuła, że ktoś szarpie rękaw jej swetra.
- Ja nie mam. – powiedziała mała dziewczynka, której z początku nie zauważyła.
- A jak się nazywasz?
- Annie Scott.
- Och, jesteś z pierwszej klasy, tak?
- Mhm… - pokiwała głową twierdząco.
- Powinnaś popłynąć z Hagridem… Powiadomię go, że jesteś ze mną. Expecto Patronum! – z jej różdżki wystrzeliła srebrno – błękitna świetlista wydra.
- Co to jest? Jak to zrobiłaś? – dziewczynka od razu zaczęła wypytywać ją o to, co właśnie zobaczyła.
- To jest patronus, trudne zaklęcie, ale pewnie też się go kiedyś nauczysz. Odstrasza dementorów, ale może też przekazywać informacje. Powie Hagridowi, że nic ci nie jest.
- Jest przepiękny! – zachwyciła się
- To wydra… Przepraszam, ale muszę cię jeszcze na chwilę zostawić, bo muszę coś sprawdzić. Wsiądź do powozu i poczekaj na mnie. – powiedziała gryfonka do małej uczennicy. – Malfoyyyy! Gdzie jesteś?! – Hermiona w ciemności szukała chłopaka. Nigdzie go nie widziała. Nagle usłyszała pękające pod naporem czyichś stóp liście tuż za nią. Nim zdążyła się odwrócić, poczuła na szyi oddech i dosłownie po sekundzie dłonie na swojej talii i biodrze.

*****
Hej! :)
Tak, musiałam zakończyć właśnie w tym momencie. :) Wiem, że znowu mnie nie było, ale byłam za granicą i nie brałam laptopa, a tablet wytoczył wojnę mojej ładowarce, więc nawet nie miałam jak pisać. Myślę, że rozdział jest nie najgorszy i mam nadzieję, że się Wam spodoba. Jak zwykle zachęcam do czytania i oczywiście komentowania!!!
Pozdrawiam!

OllGada :)

środa, 1 lipca 2015

Prośba do czarodziejów :)

Witajcie Czarodzieje!
Sprawa jest taka, że nazywam na razie poszczególne rozdziały, ale nadal nie mam tytułu na całe opowiadanie. Nazwa nie będzie raczej związana z całym sensem opowiadania (w sensie jakiś cytat czy coś w tym stylu), więc może chcielibyście mi w tym pomóc. Prośba jest taka, że jeśli po przeczytaniu kilku rozdziałów przyjdzie Wam jakiś pomysł do głowy jak można by było nazwać tą serię (?), to napiszcie.
Z góry dziękuję i pozdrawiam!
OllGada :)

"Gryfońska impreza"

Harry mieszkał na Grimmauld Place 12 w Londynie - wielkim mieszkaniu odziedziczonym po jego chrzestnym Syriuszu Black'u. Po skończonej wojnie mógł tam wreszcie wrócić, z czego był bardzo zadowolony. To miejsce zawsze kojarzyło mu się dobrze, mimo różnych przygód. Teraz jednak jego cztery kąty wyglądały zupełnie inaczej. Główną tego przyczyną były gruntowne porządki przeprowadzone przez chłopaka i jego skrzata domowego - Stworka. A trzeba przyznać, że apartament zmienił się nie do poznania. Zawsze szare, brudne zasłony zostały zastąpione zwiewnymi firankami i srebrnymi, zamszowymi zasłonami. Zamiast zniszczonych, częściowo poodrywanych tapet, ściany były pokryte różnokolorowymi farbami w jasnych odcieniach, a na nich widniały różne obrazy. Na szczęście zniknął pożal się Merlinie obraz matki Syriusza. Pojawiły się natomiast obrazy Dumbledore'a i samego spodkodawcy. Prócz nich na ścianach zawisły zdjęcia jego przyjaciół, członków Zakonu Feniksa i Gwardii Dumbledore'a. Poznikały wszystkie nieporządane magiczne stworzenia i zaczarowane meble. Całe mieszkanie było urządzone w nowoczesnym stylu i dobrym guście. Było tam teraz naprawdę ładnie.
Nadszedł 31 lipca - urodziny najbliższego przyjaciela Hermiony. Harry mieszkał parę ulic od jej kamienicy, więc postanowiła się przejść. Teraz, kiedy wszyscy śmierciożercy zostali wyłapani, mógł tam spokojnie wrócić. Hermiona po porannym krótkim prysznicu ruszyła w drogę ubrana w błękitną sukienkę przed kolano. Gdy dotarła do mieszkania przyjaciela zastała już Rona i Ginny, którzy (co było oczywiście widać) dopiero co wyszli z kominka.
-Witajcie! - powitał gości
-Och, już się bałam, że się spóźnię.
- Ty?! Kto jak kto, ale ty Miona zawsze jesteś na czas. - wyszczerzył zęby Ron
- Jeju chłopaki, jak ja was dawno nie widziałam! - powiedziała dziewczyna rzucając się przyjaciołom za szyję. Zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na słowa jednego z nich. Faktycznie, nie widziała się z nimi miesiąc. Za to z Ginny widywały się prawie codziennie. Bez dwóch zdań była to jej najlepsza przyjaciółka. Co prawda przyjaźniły się z nią od dawna, ale ta więź wzmocniła się po wojnie. Obie w tym czasie potrzebowały wsparcia i mogły je sobie nawzajem dać.
-Łał, Harry, sam to wszystko zrobiłeś? - spytała Ginny zachwycając się ładem i porządkiem w magicznym domu. Pamiętała go z czasów, kiedy czyścili go na potrzeby Zakonu Feniksa.
-A no ja, z pomocą Stworka, oczywiście. I wierzcie, lub nie, wygląda teraz parę,a może nawet paręnaście lat młodziej. Ma nawet swój własny pokój, a porządek w nim jest zawsze idealny.
-Dobra, dobra! Pięknie tu, ale czekamy jeszcze na kogoś? - spytał zniecierpliwiony Ron
-Hmm... Luna i Neville mówiąc krótko nas wystawili, ale oni chyba mają się ku sobie. - druga część zdania wypowiedział trochę ściszonym głosem - No, a George spędza upojne chwile z żoną. - powiedział uroczyście.
-To co? Zaczynamy! - krzyknął uradowany rudzielec stawiając na stole Ognistą Whisky i kremowe piwo. Obok trunków Hermiona postawiła wódkę (polską, podobno mugole mówią, że najlepsza) i gin. Widząc zdziwione spojrzenia przyjaciół zbulwersowana spytała się o co chodzi, chodź prawdę mówiąc chyba to wiedziała. W końcu kto by się spodziewał, że zawsze idealna panna Granger będzie pić alkohol?  Jednak ich rozmyślania przerwał dźwięk tłuczonego szkła.
- No, i butelka Wina Skrzatów poszła do Slytherina...
-Och, Ron! Nie dramatyzuj, bo zaczynasz się zachowywać jak Malfoy po spotkaniu z Hardodziobem! - rzuciła Ginny próbując naprawić swoją wpadkę postawiła na stoliku kolejną butelkę wina i scherry. Harry natomiast dostawił rum porzeczkowy i wino pokrzywowe. Impreza rozkręciła się dość szybko, o czym może świadczyć ilość alkoholu, który znajdował się w tym jednym salonie. Po jakimś czasie dziewczyny odłączyły się od chłopaków, którzy dążyli tego wieczoru do klasycznego zalania się w trupa, co nie znaczy oczywiście, że dziewczyny były przykładem trzeźwości, o nie!
- Ehej, aaaaaah - ziewnęła przeciągle Hermiona- aa wiesz co mnie ostatnio spotkało?
- Ajaj... Niee...
- Spotkałam Malfoy'a.- na te słowa Ginny mimo alkoholu we krwi nieco się pobudziła.
- Hmmm.... I co?
- Nico! Wpadłam na niego w Hogsmeade.
- Taaak... Mów dalej.
- Ma świetne perfumy, z aromatem cynamonu i...Hmm.... Może trochę jaśminu?
- Mmmm.... - zamknęła oczy z rozmarzeniem
- Jest wysportowany, widać każdy mięsień, ale bez przesady oczywiście. Wygląda rewelacyjnie... A te oczy... Hmmmm... - rozmarzyła się Hermiona. Najpewniej w tym momencie zganiłaby się w myślach, ale cóż, była już lekko wstawiona.
- Aaahh...
- Ale to Malfoy. Przebrzydła ślizgońska fretka.
- Tak, tak... Dobra polewaj!
Koło drugiej wszyscy byli już "trochę" pijani. Ginny leżała na kanapie z drinkiem w ręku, Harry o nią zadbał. Chłopaki siedzieli przy stole racząc się mugolską wódką popijając ją sokiem pomarańczowy, Hermiona natomiast gdzieś zniknęła.
*****
Po 13 obudziła się Ruda, spała na kanapie przykryta kocem. Chłopcy spali przytuleni pod stołem, prychnęła pod nosem i poszła do łazienki.Od razu ruszyła do apteczki przyjaciela. Wzięła cztery fioleczki z błękitnym eliksirem na kaca. Głowa bolała ją coraz bardziej, więc szybko połknęła swoją porcję. Jako jedyna przytomna poszła do kuchni i zabrała się za śniadanie. Zapach unoszący się w domu obudził największego głodomora gryffindoru. Próbował się podnieść, ale grawitacja miała wobec niego inne plany. Uderzył głową w stół i upadł na podłogę budząc tym swojego przyjaciela.
- Ej, stary, co ty na Merlina odwalasz?! - spytał Harry Rona
- Mmmm... Jajko na bekonie...
- Uhm... Ron, ja rozumiem, że trochę zabalowaliśmy, ale bez przesady!
- Zamknij się, ktoś robi jedzenie!
- A, no chyba, że tak...W takim razie chodźmy.
- Ej, a ty nie masz kaca? Też wczoraj nieźle zabalowałeś.
- No, ma się te mugolskie sposoby, nie? - mruknął do gryfona uśmiechając się pod nosem.
Ginny właśnie podawała śniadanie, kiedy gryfoni ledwo doczołgali się do stołu.
- Masz może eliksir na kaca, drogi przyjacielu?
- A tak się składa, że ja mam, braciszku. - powiedziała uśmiechając się pod nosem
- Czego chcesz ludzka wywłoko?
- Hmm... Posprzątasz po śniadaniu, będziesz wypełniał moje obowiązki domowe przez tydzień, będziesz...
- Skończ tę litanię wredna Diablico! Nic od ciebie nie chcę!
- Jeszcze będziesz mnie o niego błagał!
- Jasne!
- Super, a ode mnie co chcesz? - spytał Harry
- Od ciebie? Przecież to twoje! - rzuciła mu buteleczkę przez ramię i poszła szukać przyjaciółki.
Chłopaki dokończyli jedzenie i dołączyli do gryfonki. Hermiona leżała tak jak zasnęła, czyli skulona pod toaletą. Harry wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju, na co Ron patrzył z zazdrością.
Koło 17 dziewczyna zaczęła się budzić.Ginny od razu to zauważyła i poleciała po błękitny płyn.
- W...woodyy....
- Och, już ci niosę! - po chwili przyleciała ze szklanką
- Uhm... Pęka mi głowa...
- Zaraz przejdzie, w wodzie był eliksir.
- Ooo! Obudziła się nasza śpiąca królewna!
- Ha. Ha. Ha... Zabawny jak zawsze!
- O! Widzę, że humorek wrócił! - Hermiona posłała Harry'emu spojrzenie, którego nie powstydziłby się sam Lord Voldemort.
- By the way, która jest godzina?
- W pół do szóstej, a co?
-Och, tak późno?
- no, tak, ale to jakiś problem?
- Nie, nie... Chciałam iść pobiegać, ale chyba dzisiaj już nie dam rady... Jestem strasznie głodna...
- O! Zaraz dostaniesz coś pysznego!
*****
- Mmm... Ten makaron był pyszny, Harry! Nie wiedziałam, że umiesz gotować, a już na pewno nie myślałam, że tak dobrze!
- To chyba komplement... - powiedział udając zamyślenie - Uważaj, bo się zarumienię!
- Cóż za błyskotliwość! Ja już chyba będę lecieć... Dziękuję za wspaniały wieczór i za nocleg. Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego, Harry. - Gryfonka pożegnała się z przyjaciółmi i deportowała się w małej uliczce nieopodal swojego domu. Po paru minutach dotarła do swojej kamienicy i szybko wkroczyła do swoich ulubionych czterech kątów. Mimo długiego snu była zmęczona, więc wzięła krótki prysznic, założyła piżamę w grochy i szybko położyła się do swojego dużego, miękkiego łóżka przykrywając się satynową pościelą.

♡♡♡♡♡
Hej Ludziki!
Bardzo, bardzo Was przepraszam, że tak długo czekaliście na ten rozdział, ale niestety, wiecie jak to jest, koniec roku, egzaminy, poprawy itd. Pod poprzednim postem dostałam komentarz, gdzie dostałam kilka porad, które starałam się zastosować w tym rozdziale. Mam nadzieję, że Was chodź trochę zaspokoiłam i zaciekawiłam. Myślę, że jestem z niego zadowolona, mimo, że nie pojawił się tu moment zwrotny, ani jakoś bardzo znaczący w całej historii. Jeszcze raz mówię (piszę), że mam nadzieję, że Wam się podoba i będziecie dalej śledzić losy uczniów siódmej klasy Hogwartu.
Pozdrawiam i zachęcam do czytania i komentowania!
OllGada :)

czwartek, 4 czerwca 2015

"Nic nieznaczące spotkanie"

Hermiona zgrabnie aportowała się na Pokątnej. Zbliżał się początek roku szkolnego i urodziny jej przyjaciela, więc postanowiła wybrać się na zakupy.  Po wybraniu pieniędzy od Gringotta ruszyła do Esów i Floresów. Nie mogła odpuścić kupienia sobie całego stosu książek. Jednym zaklęciem wysłała je do mieszkania w centrum Londynu i ruszyła dalej.  Weszła do Magicznej Menażerii. Postanowiła, że dobrym prezentem dla Harry’ego będzie sowa. Pogodził się ze stratą Hedwigi, a sowa faktycznie była mu potrzebna. Kupiła małą włochatkę i białą, duża klatkę, bo Harry pozbył się rzeczy po Hedwidze. Wstąpiła jeszcze do George’a. Niecały miesiąc temu ożenił się z Angeliną. Dziewczyna bardzo pomogła mu w pozbieraniu się po śmierci brata, choć i tak zamknęli go na jakiś czas w Mungu na oddziale psychiatrycznym, który utworzyli tuż po wojnie. Po godzinie grzecznie pożegnała się z przyjaciółmi, by po chwili deportować się w Hogsmeade. Od razu skierowała się w stronę Miodowego Królestwa. Kupiła słodycze na imprezę urodzinową kolegi i jej ulubione lizaki. Były wielkie i w różnych smakach, takie jakie kiedyś kupowała w mugolskiej manufakturze.
Była już zmęczona, bo zbliżał się wieczór, ale jeszcze musiała wejść do Trzech Mioteł. Musiała kupić kremowe piwo, a Madame Rosmerta robiła najlepsze. Po chwili wyszła z baru ze stukającymi butelkami z piwem, ognistą whisky i sokiem dyniowym w torebce. Przypomniały jej się wspólne wypady ze znajomymi do tej uroczej wioski jak jeszcze chodzili do Hogwartu. Zamyślona przekraczając próg wpadła na kogoś. Nim zdążyła otworzyć oczy poczuła, że opada na silne ramię. Potem jej głowę ogarnął piękny, intensywny zapach męskich perfum z delikatnym aromatem cynamonu, który tak kochała. Ten zapach wydał się dziwnie znajomy. Powoli otworzyła oczy. No cóż, sama była niewysoką drobną dziewczyną, ale mężczyzna z pewnością był wysoki, dlatego zobaczyła jego błękitną koszulę na umięśnionym ciele. Spojrzała trochę wyżej. Jasna cera, zagubiony uśmiech, niebieskie oczy – Hermionie w głowie włączyła się lampka alarmowa- i –o zgrozo- blond włosy. „Malfoy” – pomyślała z przerażeniem.
-Och! Przepraszam, spieszę się-palnęła szybko i już po chwili zniknęła z trzaskiem towarzyszącym deportacji.
-Granger? - pomyślał osłupiały ślizgon. Po chwili jednak ogarnął się i wróciła do swoich spraw.

Hermiona tak szybko aportowała się z Hogsmeade, że zapomniała wejść jeszcze do apteki, a musiała kupić jeszcze ingrediencje na eliksiry. Gdy wróciła zrobiło się naprawdę późno, a ona padała na nogi. Postanowiła więc wziąć kąpiel. Zawsze ją to odprężało i relaksowało. Nalała więc do wanny z gorącą wodą jaśminowego płynu do kąpieli i powoli zanurzyła się w wodzie. Czuła się jakby leżała w białych płatkach tego pięknego kwiatu.
Nim się zorientowała woda prawie zupełnie wystygła, więc wstała i wytarła się miękkim, puszystym ręcznikiem. Posmarowała ciało kremem o zapachu czekolady i wskoczyła w swoją ulubioną piżamę w kwiaty. Był to jej ulubiony wzór. Kwiaty i wszelkiego rodzaju kropki, grochy też. Związała włosy w warkocz i położyła się do ciepłego łóżka. Leżała tak dopijając herbatę i myślała czemu Malfoy nie naubliżał jej, skoro miał okazję. Doszła jednak do wniosku, że pewnie jej nie poznał. Jej wygląd trochę się zmienił od czasu, kiedy miał okazję ją widzieć.

Rano obudziła się o siódmej, założyła krótkie spodenki i żółty top i poszła pobiegać do pobliskiego parku. Mieszkała w spokojnej części Londynu, choć było to prawie centrum. Po chwili drogi wbiegła do parku i zaczęła się rozciągąć. O taj porze raczej nikogo tu nie było, więc mogła spokojnie ćwiczyć. Nie biegała dziś tak długo jak zwykle, bo planowała jeszcze wieczorem pójść na basen. W wakacje preferowała raczej mugolskie rozrywki. Zawsze przypominało jej to dzieciństwo, kiedy wakacje spędzała z rodzicami na wsi u babci.
Nawet nie zauważyła, kiedy zrobiło się w pół do osiemnastej, czyli pora, aby wyjść z domu. Szybko zebrała swoje rzeczy i poszła w stronę basenu,. Który znajdował się parę ulic dalej. Droga minęła jej szybko, ba cały czas słuchała muzyki. Zapewne każdy znając ją choć trochę, nie uwierzyłby, że ta grzeczna, mądra i ułożona gryfonka słucha mugolskich zespołów rockowych. Budynek basenu był prawie cały przeszklony, więc mogła zobaczyć co dzieje się w środku. Jednak to co tam zobaczyła sprawiło, że natychmiast odechciało się jej pływać, choć naprawdę to uwielbiała. Zobaczyła ona bowiem Malfoy’a. Malfoy’a, który jak gdyby nigdy nic pływał sobie w basenie, do którego ona chciała zaraz wejść. „o nie! Zbyt wiele ostatnio w moim życiu Malfoya. To nie na moje nerwy” stwierdziła dziewczyna i wróciła się do domu. Ciągle męczyło ją tylko jedno, małe, drobne, tyci tyci pytanko – „Czemu do cholery Merlin chcąc ją pokarać sprowadza do Londynu tą tlenioną fretkę?!”


♡♡♡

Hej Ludziki!
Wiem,  że ten rozdział jest bardzo krótki,  ale proszę, potraktujcie go jako zachętę do czytania dalej. Myślę, że wyszedł dosyć ciekawy, ale ale ja nie mam jeszcze w tym wprawy. W każdym razie zapraszam Was do czytania j zachęcam do komentowania. 
Pozdrawiam.
OllGada

czwartek, 28 maja 2015

Hej Ludziki!

Wiem, że po prologu powinnam wstawić pierwszy rozdział,  ale ja działam nieszablonowo >.<
Miałam już napisaną sporą część tego opowiadania, ale stwierdziłam, że jest nijakie. Żebyście nie musieli tego czytać,  postanowiłam zabrać się za to jeszcze raz, tym razem z głową.
Mam jeszcze przed sobą trzy egzaminy (muzyczni z rozumieją ;) ) i trochę roboty,  ale będę się starać.
Więc przepraszam Was i niedługo wstawię rozdział.

Buźka i wielkie pozdrowienia!  :*
OllGada

niedziela, 24 maja 2015

Prolog


PROLOG
Było po wojnie. Pochłonęła ona wiele osób. Ludzie trwali jeszcze w żałobie po zmarłych, jednocześnie przyzwyczajając się znowu do spokojnego życia, które zostało zakłócone przez pewnego czarnoksiężnika.

Hogwart został odbudowany, choć nie było to proste. Jak wiadomo był on zawsze chroniony rozmaitymi, mocnymi zaklęciami, które trzeba było odnowić.  W końcu niedługo, bo już za trochę ponad miesiąc mieli powrócić tam uczniowie…

Zapowiedź

Witajcie!
Zapraszam Was do czytania mojego bloga. Będę tu zamieszczać opowiadania w stylu fan fiction o Harry’m Potterze, lub dziejące się w tej rzeczywistości. Będą to miniaturki i dłuuugie tasiemce. Możliwe, że do części będę dołączać autorskie rysunki. Posty postaram się zamieszczać regularnie, chociaż nic nie obiecuję, bo nie jest to proste przy natłoku zajęć. Mam nadzieję , że moje historie się Wam spodobają i będziecie je komentować.  Oczywiście nie boję się też krytyki, powiem więcej, liczę że pomożecie mi ulepszać tego bloga, tak, żeby spełniał Wasze oczekiwania.
Pozdrawiam i zapraszam do czytania!
OllGada