Spis treści

sobota, 11 lipca 2015

"Powrót do domu" część 1.

Nieubłaganie zbliżał się pierwszy września, czas powrotu do domu, miejsca, gdzie wszystko było proste, normalne i magiczne. Właśnie tego potrzebowała, ale wiedziała, że już nic nie będzie tak jak wcześniej. Przecież zginęło tam tyle osób, uczniów i nauczycieli. Liczyła jednak, że znów poczuje się jak u siebie, bo teraz prawie wszędzie czuła się wyobcowana. Jedynym miejscem, gdzie czuła się normalnie było jej mieszkanko, które odziedziczyła w stanie nienadającym się do życia. Jedyną więzią, która łączyła ją z tym miejscem było to, że sama zadbała o to, żeby wyglądało tak jak ona chciała, żeby zawsze chętnie tam wracała. Właśnie w tym miejscu obudziła się we wtorek 25 sierpnia, dokładnie tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego. Dokładniej mówiąc obudził ją tępy stukot. W szybę stukała sowa, która zaraz po otworzeniu przez Hermionę okna wylądowała na jej łóżku. Mała płomykówka szybko podała jej zwitek pergaminu, który zapisany był drobnym, pochyłym pismem dobrze znanym gryfonce.

Szanowna Panno Granger!
Mam przyjemność powiadomić panią,że jako najlepsza uczennica na roku i prawdopodobnie w całej szkole, zostaje pani mianowana prefektem naczelnym w tym roku szkolnym. Więcej na ten temat dowie się pani w przedziale dla nauczycieli podczas drogi do szkoły. Wraz z gratulacjami i nadzieją na owocną współpracę, załączam pańską odznakę prefekta.
Dyrektor Szkoły Magii i
Czarodziejstwa w Hogwarcie
Minerva McGonagall


Wiedziała, że z pewnością będzie musiała pomóc dyrektorce, ale zawsze chciała zostać prefektem naczelnym. Prefektów naczelnych zawsze było dwóch i byli z różnych domów. Ciekawe, kogo ona będzie miała do pomocy.

*****
- Chłopaki! Przez was się spóźnimy! - krzyczała Ginny na swoich przyjaciół. Powinni być już na peronie, a oni nadal tkwili w Norze, gdzie spędzili ostatnie dni wakacji. Ron jako świeżo upieczony pracownik Ministerstwa Magii ze służbowym samochodem miał odwieść ich na miejsce i pojechać do pracy. Ten jednak mało się tym przejmował i chyba dążył do tego, żeby spóźnili się na pociąg. Wyszło więc tak, że o samochodzie nie mogło być mowy, więc tylko trójka aportowała się do Londynu wcześniej żegnając się z rudzielcem. Nawet jeśli trochę żałuje, że on już w tym roku nie wróci do Hogwartu, to musi przyznać, że praca w ministerstwie bardzo mu odpowiada. Pracował w departamencie przestrzegania prawa czarodziejów i szkolił się na aurora, co mu bardzo odpowiadało. Jednak miał zamiar widywać się z przyjaciółmi w Hogsmeade, co znacznie ułatwiał fakt, że uczniowie siódmych klas mają praktycznie nieograniczony dostęp do wioski. Gdy trójka gryfonów pewnie już wsiadała do pociągu, Ron zdecydował się wreszcie wyruszyć do pracy. Wsiadł więc do fioletowego samochodu ze znakiem ministerstwa i ruszył w drogę.
*****
- Ginny! Zajmij proszę przedział. Na śmierć zapomniałam, że muszę jeszcze iść do McGonagall!
- Jasne,wszystkim się zajmę, a ty leć!
 *****
- Chciała mnie pani widzieć, pani profesor. - Powiedziała Hermiona wpadając do przedziału dla nauczycieli.
- Witam, siadaj Hermiono, czekamy jeszcze na drugiego prefekta. - w tym momencie wszedł owy uczeń.
- Malfoy?!
- Granger?!
- Co ON tu robi?! - spytała ciut zbyt głośno gryfonka zwracając się w stronę dyrektorki
- Co ONA tu robi?! - spytał ślizgon wykonując ten sam gest
- PRZESTAŃ! - krzyknęli na raz.
- Przynajmniej tu się państwo zgadzacie...
- Pani profesor, z całym szacunkiem, ale chyba nie chce mi pani powiedzieć, że Malfoy został prefektem naczelnym. 
- Owszem, panno Granger, pan Malfoy będzie z panią dzielił te funkcję.
- Ale...
-Żadnych 'ale'! Tak samo będziecie dzielić salon i łazienkę. - dokończyła nauczycielka
- Przepraszam, ale ja się chyba przesłyszałem. - odezwał się blondyn
- Właśnie, pani profesor.
-  Nie przesłyszeliście się, będziecie mieli wspólny salon i łazienkę, ale osobne sypialnie.
- Ale...
- Nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu, to jest już postanowione.
Trzeba się w końcu pogodzić, macie dawać uczniom dobry przykład. O pannę Granger się nie martwię. Mam nadzieję, że pod pani wpływem pan Malfoy również stanie się bardziej odpowiedzialny. Co jakiś czas będziecie się stawiać w moim gabinecie, gdzie będziecie dostawać jakieś polecenia i będziecie składać sprawozdania ze swoich działań. Teraz proszę was o sprawdzenie wagonów i ewentualne zawiadomienie mnie.
- Dobrze, pani dyrektor
*****
- Co? Nie spodziewałaś się mnie, Granger. - spytał kąśliwie ślizgon
- Wal się Malfoy!
- Uhuhuu! Cóż za słownictwo u naszej pani prefekt!
- Chyba dawno nie oberwałeś w zęby co?
- Panna idealna coś chyba dzisiaj nie w humorku! - Hermiona mało subtelnie zignorowała ślizgona, bo wiedziała, że właśnie tym może go zdenerwować. Ten za to jeśli nie na głos, to cały czas drwił sobie z niej w myślach.
*****
 - Sprawdziliśmy już wszystkie przedziały.
- Ale...
- Ale sugeruję, że ślizgoni planują nielegalną imprezę.
- Chyba chciałeś powiedzieć gryfoni!
- Czy ty słyszysz co Mówisz, Malfoy?!
- Oczywiście! Gryfoni, a konkretnie twoi zidiociali przyjaciele!
- SPOKÓJ!!! Mieliście dawać dobry przykład, a nie się kłócić! - Hermiona skruszona przeprosiła nauczycielkę, natomiast Malfoy udał minę zbitego psa, za co dziewczyna zgromiła go wzrokiem. - Dobrze, w Hogsmeade zaprowadzicie uczniów do powozów, a sami pojedziecie ostatnim.
- Uhmm...
- Chciała coś pani powiedzieć, panno Granger?
- Nie, przepraszam. - powiedziała speszona
- Możecie wrócić już do swoich przyjaciół, miłej podróży! – prefekci podziękowali dyrektorce i wyszli z przedziału. Hermiona szybko ruszyła do Harry'ego i Ginny chcąc uniknąć rozmowy ze ślizgonem. Jak się później okazało spotkała tam też Nevilla i Lunę, która wypatrywała gnębiwtrysków w swoich nowych okularach wynalezionych przez jej ojca. Opowiedziała im ze szczegółami dzisiejsze spotkanie z Malfoy’em i McGonagall, choć oczywiście skupili się na tym pierwszym.
- Podsumujmy. Był wkurzający i irytujący, ale nie obraził cię ani razu. – stwierdziła Weasley’ówna.
- No… W sumie nie…
- Czy jesteś pewna, że to był Malfoy? – zadrwił Potter.
- Zamknij się Harry! Wiem co mówię! To z całą pewnością była ta cholerna, tleniona fretka! – Wypluła z siebie wkurzona gryfona, ale po chwili razem ze wszystkimi wybuchła śmiechem. Reszta drogi minęła im spokojnie i wesoło. Nie wspominali już więcej o ślizgonie, co w sumie cieszyło Hermionę.
*****
- Czy ktoś nie ma jeszcze swojego powozu? – krzyczała gryfonka wypatrując uczniów w oddali. Nagle poczuła, że ktoś szarpie rękaw jej swetra.
- Ja nie mam. – powiedziała mała dziewczynka, której z początku nie zauważyła.
- A jak się nazywasz?
- Annie Scott.
- Och, jesteś z pierwszej klasy, tak?
- Mhm… - pokiwała głową twierdząco.
- Powinnaś popłynąć z Hagridem… Powiadomię go, że jesteś ze mną. Expecto Patronum! – z jej różdżki wystrzeliła srebrno – błękitna świetlista wydra.
- Co to jest? Jak to zrobiłaś? – dziewczynka od razu zaczęła wypytywać ją o to, co właśnie zobaczyła.
- To jest patronus, trudne zaklęcie, ale pewnie też się go kiedyś nauczysz. Odstrasza dementorów, ale może też przekazywać informacje. Powie Hagridowi, że nic ci nie jest.
- Jest przepiękny! – zachwyciła się
- To wydra… Przepraszam, ale muszę cię jeszcze na chwilę zostawić, bo muszę coś sprawdzić. Wsiądź do powozu i poczekaj na mnie. – powiedziała gryfonka do małej uczennicy. – Malfoyyyy! Gdzie jesteś?! – Hermiona w ciemności szukała chłopaka. Nigdzie go nie widziała. Nagle usłyszała pękające pod naporem czyichś stóp liście tuż za nią. Nim zdążyła się odwrócić, poczuła na szyi oddech i dosłownie po sekundzie dłonie na swojej talii i biodrze.

*****
Hej! :)
Tak, musiałam zakończyć właśnie w tym momencie. :) Wiem, że znowu mnie nie było, ale byłam za granicą i nie brałam laptopa, a tablet wytoczył wojnę mojej ładowarce, więc nawet nie miałam jak pisać. Myślę, że rozdział jest nie najgorszy i mam nadzieję, że się Wam spodoba. Jak zwykle zachęcam do czytania i oczywiście komentowania!!!
Pozdrawiam!

OllGada :)

2 komentarze: