Spis treści

czwartek, 4 czerwca 2015

"Nic nieznaczące spotkanie"

Hermiona zgrabnie aportowała się na Pokątnej. Zbliżał się początek roku szkolnego i urodziny jej przyjaciela, więc postanowiła wybrać się na zakupy.  Po wybraniu pieniędzy od Gringotta ruszyła do Esów i Floresów. Nie mogła odpuścić kupienia sobie całego stosu książek. Jednym zaklęciem wysłała je do mieszkania w centrum Londynu i ruszyła dalej.  Weszła do Magicznej Menażerii. Postanowiła, że dobrym prezentem dla Harry’ego będzie sowa. Pogodził się ze stratą Hedwigi, a sowa faktycznie była mu potrzebna. Kupiła małą włochatkę i białą, duża klatkę, bo Harry pozbył się rzeczy po Hedwidze. Wstąpiła jeszcze do George’a. Niecały miesiąc temu ożenił się z Angeliną. Dziewczyna bardzo pomogła mu w pozbieraniu się po śmierci brata, choć i tak zamknęli go na jakiś czas w Mungu na oddziale psychiatrycznym, który utworzyli tuż po wojnie. Po godzinie grzecznie pożegnała się z przyjaciółmi, by po chwili deportować się w Hogsmeade. Od razu skierowała się w stronę Miodowego Królestwa. Kupiła słodycze na imprezę urodzinową kolegi i jej ulubione lizaki. Były wielkie i w różnych smakach, takie jakie kiedyś kupowała w mugolskiej manufakturze.
Była już zmęczona, bo zbliżał się wieczór, ale jeszcze musiała wejść do Trzech Mioteł. Musiała kupić kremowe piwo, a Madame Rosmerta robiła najlepsze. Po chwili wyszła z baru ze stukającymi butelkami z piwem, ognistą whisky i sokiem dyniowym w torebce. Przypomniały jej się wspólne wypady ze znajomymi do tej uroczej wioski jak jeszcze chodzili do Hogwartu. Zamyślona przekraczając próg wpadła na kogoś. Nim zdążyła otworzyć oczy poczuła, że opada na silne ramię. Potem jej głowę ogarnął piękny, intensywny zapach męskich perfum z delikatnym aromatem cynamonu, który tak kochała. Ten zapach wydał się dziwnie znajomy. Powoli otworzyła oczy. No cóż, sama była niewysoką drobną dziewczyną, ale mężczyzna z pewnością był wysoki, dlatego zobaczyła jego błękitną koszulę na umięśnionym ciele. Spojrzała trochę wyżej. Jasna cera, zagubiony uśmiech, niebieskie oczy – Hermionie w głowie włączyła się lampka alarmowa- i –o zgrozo- blond włosy. „Malfoy” – pomyślała z przerażeniem.
-Och! Przepraszam, spieszę się-palnęła szybko i już po chwili zniknęła z trzaskiem towarzyszącym deportacji.
-Granger? - pomyślał osłupiały ślizgon. Po chwili jednak ogarnął się i wróciła do swoich spraw.

Hermiona tak szybko aportowała się z Hogsmeade, że zapomniała wejść jeszcze do apteki, a musiała kupić jeszcze ingrediencje na eliksiry. Gdy wróciła zrobiło się naprawdę późno, a ona padała na nogi. Postanowiła więc wziąć kąpiel. Zawsze ją to odprężało i relaksowało. Nalała więc do wanny z gorącą wodą jaśminowego płynu do kąpieli i powoli zanurzyła się w wodzie. Czuła się jakby leżała w białych płatkach tego pięknego kwiatu.
Nim się zorientowała woda prawie zupełnie wystygła, więc wstała i wytarła się miękkim, puszystym ręcznikiem. Posmarowała ciało kremem o zapachu czekolady i wskoczyła w swoją ulubioną piżamę w kwiaty. Był to jej ulubiony wzór. Kwiaty i wszelkiego rodzaju kropki, grochy też. Związała włosy w warkocz i położyła się do ciepłego łóżka. Leżała tak dopijając herbatę i myślała czemu Malfoy nie naubliżał jej, skoro miał okazję. Doszła jednak do wniosku, że pewnie jej nie poznał. Jej wygląd trochę się zmienił od czasu, kiedy miał okazję ją widzieć.

Rano obudziła się o siódmej, założyła krótkie spodenki i żółty top i poszła pobiegać do pobliskiego parku. Mieszkała w spokojnej części Londynu, choć było to prawie centrum. Po chwili drogi wbiegła do parku i zaczęła się rozciągąć. O taj porze raczej nikogo tu nie było, więc mogła spokojnie ćwiczyć. Nie biegała dziś tak długo jak zwykle, bo planowała jeszcze wieczorem pójść na basen. W wakacje preferowała raczej mugolskie rozrywki. Zawsze przypominało jej to dzieciństwo, kiedy wakacje spędzała z rodzicami na wsi u babci.
Nawet nie zauważyła, kiedy zrobiło się w pół do osiemnastej, czyli pora, aby wyjść z domu. Szybko zebrała swoje rzeczy i poszła w stronę basenu,. Który znajdował się parę ulic dalej. Droga minęła jej szybko, ba cały czas słuchała muzyki. Zapewne każdy znając ją choć trochę, nie uwierzyłby, że ta grzeczna, mądra i ułożona gryfonka słucha mugolskich zespołów rockowych. Budynek basenu był prawie cały przeszklony, więc mogła zobaczyć co dzieje się w środku. Jednak to co tam zobaczyła sprawiło, że natychmiast odechciało się jej pływać, choć naprawdę to uwielbiała. Zobaczyła ona bowiem Malfoy’a. Malfoy’a, który jak gdyby nigdy nic pływał sobie w basenie, do którego ona chciała zaraz wejść. „o nie! Zbyt wiele ostatnio w moim życiu Malfoya. To nie na moje nerwy” stwierdziła dziewczyna i wróciła się do domu. Ciągle męczyło ją tylko jedno, małe, drobne, tyci tyci pytanko – „Czemu do cholery Merlin chcąc ją pokarać sprowadza do Londynu tą tlenioną fretkę?!”


♡♡♡

Hej Ludziki!
Wiem,  że ten rozdział jest bardzo krótki,  ale proszę, potraktujcie go jako zachętę do czytania dalej. Myślę, że wyszedł dosyć ciekawy, ale ale ja nie mam jeszcze w tym wprawy. W każdym razie zapraszam Was do czytania j zachęcam do komentowania. 
Pozdrawiam.
OllGada