Hermiona zgrabnie aportowała się na Pokątnej. Zbliżał się
początek roku szkolnego i urodziny jej przyjaciela, więc postanowiła wybrać się
na zakupy. Po wybraniu pieniędzy od
Gringotta ruszyła do Esów i Floresów. Nie mogła odpuścić kupienia sobie całego
stosu książek. Jednym zaklęciem wysłała je do mieszkania w centrum Londynu i
ruszyła dalej. Weszła do Magicznej
Menażerii. Postanowiła, że dobrym prezentem dla Harry’ego będzie sowa. Pogodził
się ze stratą Hedwigi, a sowa faktycznie była mu potrzebna. Kupiła małą włochatkę
i białą, duża klatkę, bo Harry pozbył się rzeczy po Hedwidze. Wstąpiła jeszcze do
George’a. Niecały miesiąc temu ożenił się z Angeliną. Dziewczyna bardzo pomogła
mu w pozbieraniu się po śmierci brata, choć i tak zamknęli go na jakiś czas w
Mungu na oddziale psychiatrycznym, który utworzyli tuż po wojnie. Po godzinie
grzecznie pożegnała się z przyjaciółmi, by po chwili deportować się w
Hogsmeade. Od razu skierowała się w stronę Miodowego Królestwa. Kupiła słodycze
na imprezę urodzinową kolegi i jej ulubione lizaki. Były wielkie i w różnych
smakach, takie jakie kiedyś kupowała w mugolskiej manufakturze.
Była już zmęczona, bo zbliżał się wieczór, ale jeszcze musiała
wejść do Trzech Mioteł. Musiała kupić kremowe piwo, a Madame Rosmerta robiła
najlepsze. Po chwili wyszła z baru ze stukającymi butelkami z piwem, ognistą
whisky i sokiem dyniowym w torebce. Przypomniały jej się wspólne wypady ze
znajomymi do tej uroczej wioski jak jeszcze chodzili do Hogwartu. Zamyślona
przekraczając próg wpadła na kogoś. Nim zdążyła otworzyć oczy poczuła, że opada
na silne ramię. Potem jej głowę ogarnął piękny, intensywny zapach męskich
perfum z delikatnym aromatem cynamonu, który tak kochała. Ten zapach wydał się
dziwnie znajomy. Powoli otworzyła oczy. No cóż, sama była niewysoką drobną dziewczyną,
ale mężczyzna z pewnością był wysoki, dlatego zobaczyła jego błękitną koszulę
na umięśnionym ciele. Spojrzała trochę wyżej. Jasna cera, zagubiony uśmiech,
niebieskie oczy – Hermionie w głowie włączyła się lampka alarmowa- i –o zgrozo-
blond włosy. „Malfoy” – pomyślała z przerażeniem.
-Och! Przepraszam, spieszę się-palnęła szybko i już po chwili
zniknęła z trzaskiem towarzyszącym deportacji.
-Granger? - pomyślał osłupiały ślizgon. Po chwili jednak
ogarnął się i wróciła do swoich spraw.
Hermiona tak szybko aportowała się z Hogsmeade, że
zapomniała wejść jeszcze do apteki, a musiała kupić jeszcze ingrediencje na
eliksiry. Gdy wróciła zrobiło się naprawdę późno, a ona padała na nogi. Postanowiła
więc wziąć kąpiel. Zawsze ją to odprężało i relaksowało. Nalała więc do wanny z
gorącą wodą jaśminowego płynu do kąpieli i powoli zanurzyła się w wodzie. Czuła
się jakby leżała w białych płatkach tego pięknego kwiatu.
Nim się zorientowała woda prawie zupełnie wystygła, więc
wstała i wytarła się miękkim, puszystym ręcznikiem. Posmarowała ciało kremem o
zapachu czekolady i wskoczyła w swoją ulubioną piżamę w kwiaty. Był to jej
ulubiony wzór. Kwiaty i wszelkiego rodzaju kropki, grochy też. Związała włosy w
warkocz i położyła się do ciepłego łóżka. Leżała tak dopijając herbatę i
myślała czemu Malfoy nie naubliżał jej, skoro miał okazję. Doszła jednak do
wniosku, że pewnie jej nie poznał. Jej wygląd trochę się zmienił od czasu,
kiedy miał okazję ją widzieć.
Rano obudziła się o siódmej, założyła krótkie spodenki i
żółty top i poszła pobiegać do pobliskiego parku. Mieszkała w spokojnej części
Londynu, choć było to prawie centrum. Po chwili drogi wbiegła do parku i
zaczęła się rozciągąć. O taj porze raczej nikogo tu nie było, więc mogła
spokojnie ćwiczyć. Nie biegała dziś tak długo jak zwykle, bo planowała jeszcze wieczorem
pójść na basen. W wakacje preferowała raczej mugolskie rozrywki. Zawsze przypominało
jej to dzieciństwo, kiedy wakacje spędzała z rodzicami na wsi u babci.
Nawet nie zauważyła, kiedy zrobiło się w pół do osiemnastej,
czyli pora, aby wyjść z domu. Szybko zebrała swoje rzeczy i poszła w stronę
basenu,. Który znajdował się parę ulic dalej. Droga minęła jej szybko, ba cały
czas słuchała muzyki. Zapewne każdy znając ją choć trochę, nie uwierzyłby, że
ta grzeczna, mądra i ułożona gryfonka słucha mugolskich zespołów rockowych. Budynek basenu był prawie cały przeszklony, więc mogła zobaczyć co
dzieje się w środku. Jednak to co tam zobaczyła sprawiło, że natychmiast
odechciało się jej pływać, choć naprawdę to uwielbiała. Zobaczyła ona bowiem
Malfoy’a. Malfoy’a, który jak gdyby nigdy nic pływał sobie w basenie, do
którego ona chciała zaraz wejść. „o nie! Zbyt wiele ostatnio w moim życiu
Malfoya. To nie na moje nerwy” stwierdziła dziewczyna i wróciła się do domu.
Ciągle męczyło ją tylko jedno, małe, drobne, tyci tyci pytanko – „Czemu do
cholery Merlin chcąc ją pokarać sprowadza do Londynu tą tlenioną fretkę?!”
♡♡♡
Hej Ludziki!
Wiem, że ten rozdział jest bardzo krótki, ale proszę, potraktujcie go jako zachętę do czytania dalej. Myślę, że wyszedł dosyć ciekawy, ale ale ja nie mam jeszcze w tym wprawy. W każdym razie zapraszam Was do czytania j zachęcam do komentowania.
Pozdrawiam.
OllGada